311521325_3319242741735786_3663878998655424806_n

Bal Wszystkich Świętych

Dziękujemy naszym grupom parafialnym za wzięcie udziału w Balu Wszystkich Świętych, który odbył się w niedzielę 23 października na hali OSiR. Głównym organizatorem była parafia pw. św. Bartłomieja, we współpracy z tucholskimi parafiami.

W trakcie balu wystąpiła nasza schola „Margaretki” oraz młodzieżowy zespół muzyczny „Dei Flores”.

Serdecznie dziękujemy za Wasze zaangażowanie!

312837754_665639808415984_8658049821506431384_n

Dekanalny Turniej Ministrancki

Nasi ministranci wzięli udział w turnieju ministranckim!

Rozgrywki dekanalne w piłkę nożną dla dekanatu tucholskiego, koronowskiego i kamienia Krajeńskiego odbyły się w Cekcynie. Wzięło udział 5 drużyn z parafii pw. Bożego Ciała w Tucholi, św. Jakuba w Tucholi, św. Bartłomieja w Tucholi oraz Cekcyna i Byszewa.

Dziękuję rodzicom na zawiezienie i odbiór dzieci, a także za opiekę w trakcie meczu!

312733789_664863471826951_7674740582679098291_n

Przygotowania do bierzmowania – start

W piątek 21-go i sobotę 22-go października miały miejsce rekolekcje rozpoczynające przygotowania do sakramentu bierzmowania.

Nad całością czuwał Pan Bóg i 9-osobowa ekipa. Za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni! Tym bardziej, że jedna osoba po raz pierwszy dawała swoje świadectwo!

Serdecznie podziękowania składamy wszystkim, którzy zaangażowali się w rekolekcje dla młodzieży przygotowującej się do sakramentu bierzmowania: głoszącym konferencje, dzielącym się świadectwami, zespołowi młodzieżowemu Dei Flores, a także dyrekcji Liceum Ogólnokształcącego im. Bartłomieja Nowodworskiego w Tucholi za udostępnienie sali.

Wszystkim dziękujemy za modlitwę i ofiarowany post

CO TAK NAPRAWDĘ JEST NASZE?

Ofiarowanie, zwane również przygotowaniem darów, to taki moment Mszy świętej, w którym składamy Bogu na ołtarzu nasze dary, zarówno te materialne, jak i te duchowe. Czy jednak rzeczywiście możemy powiedzieć, że są to „nasze” dary? Co tak naprawdę jest nasze? Jeśli uświadomimy sobie, co tak naprawdę jest Boga, a co nasze, może to zmienić całkowicie nasze podejście do Niego i do Eucharystii.

Jako przykład weźmy chleb i wino, które składamy na ołtarzu, aby mogły stać się Eucharystią. Powstały one z pracy ludzkich rąk, lecz gdyby nie słońce, dobra pogoda, ziemia, woda i powietrze, nie mielibyśmy ani pszenicy, ani winogron, z których wytworzyć można potem chleb i wino. Jaki mamy wpływ na słońce, pogodę i pozostałe żywioły? Żaden! Nie myśmy je stworzyli i nie mamy nad nimi praktycznie żadnej władzy. Ich stwórcą jest kto inny, my jedynie korzystamy z Jego życzliwości. W teologii nazywamy to „stworzeniem pierwotnym”, co oznacza, że Bóg jest stwórcą świata oraz „stwarzaniem ciągłym”, co oznacza, że Bóg cały czas stwarza świat, czyli w każdej sekundzie niejako mówi: „Chcę, aby ten świat istniał” i w aktywny sposób prowadzi losy tego świata. Gdyby Bóg przestał to czynić, świat w jednej chwili by się rozpadł, a my wraz z nim.

Jesteśmy zatem tylko dzierżawcami, a nie właścicielami dóbr. To, co uważamy za nasze, należy tak naprawdę od Boga. To, co w naszej pysze przypisujemy sobie, jest ostatecznie darem od Boga, bo jak uczy św. Jakub, każde dobro, które otrzymujemy pochodzi od „Ojca świateł”. Dotyczy to nie tylko spraw materialnych, ale wszystkich innych, włącznie z dobrami duchowymi. Nasze życie, zdrowie, rodzina, pieniądze, a także wszelkie dary duchowe takie jak powodzenie w życiu, sukcesy, czy nawet dobre uczynki lub modlitwa – wszystko jest łaską, czyli niezasłużonym darem Boga. Wszystko mamy od Niego, dlatego Słowo Boże mówi „Cóż masz czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4,7).

Czy mamy się smucić z tego powodu, że tak bardzo jesteśmy zależni od Boga? Ależ skąd! Wręcz przeciwnie. Dla człowieka wierzącego jest do bardzo dobra nowina i to z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że gdy rozmyślamy o tym, przypominamy sobie, że Bóg cały świat stworzył dla nas i ze względu na nas. Jesteśmy koroną stworzenia co oznacza, że zostaliśmy przez Boga wyznaczeni, aby w Jego imieniu zarządzać światem. Jakże to wielka godność! Pod nami cały świat, nad nami tylko Bóg. Jakie to wielkie wyróżnienie!

Po drugie, nie ma powodów, by się smucić, że wszystko należy do Boga, ponieważ Bóg wszystkim swoim dzieciom obiecał, że będzie się o nie troszczył i zaspokajał nasze potrzeby. Sam Jezus uroczyście zapewnia, że Ojciec nasz niebieski wie, czego nam potrzeba jeszcze zanim Go poprosimy, bo jesteśmy dla Niego bardzo ważni. Mamy tylko troszczyć się o sprawy Królestwa Bożego, a wszystko inne będzie nam dodane.

Jakże trudno nam zaufać, że Bóg troszczy się o nas i jak trudno nam uznać Jego miłościwe panowanie nad nami. Okazją ku temu jest moment ofiarowania podczas Mszy świętej, zwany również przygotowaniem darów. Obydwie nazwy oddają jakiś aspekt tego, co się właśnie dzieje na ołtarzu i w naszych sercach. Mówimy o darach, bo wyznajemy, że wszystko co mamy jest darem miłości Boga. Mówimy też o ofiarowaniu, bo uznanie, że wszystko należy do Boga i oddanie Mu tych darów z miłością i zaufaniem, potrafi nas dużo kosztować.

Ofiarowanie to zatem stawanie w pokornej decyzji: Boże, wyznaję, że wszystko co mam i co wydaje mi się moje, jest tak naprawdę Twoje. Wszystko, co mam jest Twoim darem miłości, a ja jestem od Ciebie całkowicie zależny. Nie chcę się smucić z tego powodu, lecz chcę błogosławić Cię za to, bo Ty wiesz, czego mi potrzeba, dajesz mi wszystko i lepiej dbasz o mnie niż ja sam.

Tę wdzięczność Bogu za hojność Jego darów wyraża modlitwa, którą kapłan recytuje szeptem, podnosząc patenę z chlebem, a potem kielich z winem. Brzmią one następująco:

Błogosławiony jesteś, Panie Boże wszechświata, * bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, * który jest owocem ziemi i pracy rąk ludzkich; * Tobie go przynosimy, * aby stał się dla nas chlebem życia.

Błogosławiony jesteś, Panie Boże wszechświata, * bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy wino, * które jest owocem winnego krzewu i pracy rąk ludzkich; * Tobie je przynosimy, * aby stało się dla nas napojem duchowym.

Skoro wszystko jest darem Boga, włącznie z gotową ofiarą, czy jest coś, co możemy dać Bogu, jako naszą własność? Oczywiście! Jednym z takich darów może być nasze pokorne uznanie, że wszystko należy do Boga oraz wdzięczność za to, w jaki sposób Bóg troszczy się o nas. Obydwie postawy kosztują nas i dlatego nadają się jako nasza szczera ofiara. W pierwszym przypadku, gdy uznajemy że wszystko należy do Boga, poskramiamy naszą pychę, która podpowiada nam, że to my panujemy nad wszystkim. W drugim przypadku, gdy uznajemy że Bóg z miłością troszczy się o każdy detal naszego życia, przeciwstawiamy się naszej wrodzonej nieufności wobec Boga, bo uczymy się widzieć Jego dobrotliwą ojcowską rękę nawet wtedy, gdy wszystko mówi nam, że jest inaczej.

Już za chwilę będziemy mogli po raz kolejny uczestniczyć w liturgii Mszy świętej. Zwróćmy uwagę na ten ważny moment przygotowania darów i spróbujmy w nadchodzącym tygodniu zastanowić się, co tak naprawdę należy do mnie i co to w praktyce oznacza, że wszystko należy do Boga i wszystko jest Jego darem. Niech takim ćwiczeniem będzie codzienny rachunek sumienia i pytanie, co by było, gdybym jutro obudził się tylko z tym, za co wczoraj podziękowałem Bogu?

OFIARA Z NASZEGO ŻYCIA

W ostatniej katechezie mówiliśmy o tym, czym są ofiary duchowe. Na mocy chrztu jesteśmy zaproszeni, by składać je codziennie w naszym chrześcijańskim życiu, a potem przedstawiać Bogu na Mszy świętej.

Przypomnijmy, że pierwszym rodzajem duchowych ofiar są ofiary z naszej własnej woli, kiedy ze względu na Jezusa robimy coś wbrew naszemu upodobaniu, ale w posłuszeństwie Ewangelii i Jezusowi. Okazji do składania takich ofiar mamy naprawdę wiele, ponieważ w ciągu dnia życie stawia nas niejednokrotnie w sytuacjach, w których musimy wybierać pomiędzy dobrem a złem, dobrem a mniejszym dobrem, czy między ewangelicznymi a nieewangelicznymi rozwiązaniami. Im bardziej kosztuje nas wybór Jezusa, tym większa ofiara, którą możemy potem przedstawić Bogu podczas Mszy świętej.

Jakie to mogą być sytuacje? Na przykład każda wygrana walka o modlitwę, każda decyzja przebaczenia, wybór uczciwego rozwiązania, pilnowanie czystości naszych myśli, intencji i motywacji, chęć bycia dla kogoś miłym, kiedy nie mamy na to ochoty i wiele, wiele innych.

Dziś opowiemy o nieco innym rodzaju duchowych ofiar, które podobnie jak wymienione przed chwilą, są miłe Bogu. My sami rozwijamy się dzięki nim w miłości i możemy potem przedstawiać na Mszy świętej. Taką ofiarą jest ofiara z własnego życia, o której mówi święty Paweł w Liście do Rzymian: „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej” (Rz 12, 1).

Kiedy słyszymy słowa „ofiara z życia”, nasze pierwsze skojarzenia podpowiadają nam, że chodzi o męczeństwo krwi. Owszem, dla wielu chrześcijan na świecie decyzja, czy być wiernym Jezusowi nawet za cenę śmierci jest codziennością, o czym świadczą smutne statystyki. W naszych — wydawać by się mogło

— spokojnych czasach, mniej więcej co 3 minuty ginie za wiarę jeden chrześcijanin. Nie od każdego Bóg wymaga tak wielkich ofiar. Jednakże każdy z nas jest zaproszony do tego, aby ufnie powierzyć całe swoje życie Bogu, podobnie jak uczynił to niegdyś Izaak, składając swe życie w ręce swojego ojca Abrahama. Zaufanie Bogu bywa nieraz tak trudne, że śmiało możemy je nazwać ofiarą ze swojego życia.

Momentami, w których nasze zaufanie do Boga jest wystawione na próbę, to wszystkie te sytuacje, w których doświadczamy cierpienia, choroby, śmierci, lub gdy coś tak rozsypuje się w naszym życiu, że po ludzku nie ma już żadnej nadziei. Co wtedy robimy? Jest kilka wariantów. Możemy albo oskarżać o te złe rzeczy Boga – a wiemy, że Nie można Mu przypisać zła, ponieważ Bóg jest czystą miłością i wszystko co czyni lub nie czyni, robi z miłości. Możemy też nie robić nic, wpaść w rozpacz lub szukać po omacku ludzkich rozwiązań. Możemy również podjąć decyzję, że choć nie rozumiemy dlaczego takie rzeczy dzieją się w naszym życiu, to mimo wszystko ufamy Bogu, bo jest Miłością i wierzymy, że nie pozwoli skrzywdzić swoich ukochanych dzieci. Możemy wtedy mówić: wierzę, że Jezus jako zwycięzca śmierci, piekła i szatana jest większy niż mój problem, a jako Bóg żywy panuje nad historią; nic Mu się nie wymknęło spod kontroli; może przyjść i mnie uratować. Dlatego tylko w Nim szukam ratunku, a mój problem przynoszę na Mszę świętą, składając go na ołtarzu w ręce Jezusa. Moja ofiara duchowa polega na tym, że choć nie jest mi łatwo, podejmuję decyzję wiary i czekam na Bożą interwencję. Sam Bóg wiele razy zachęcał nas do takiej bezgranicznej ufności. Przypomnijmy kilka najważniejszych fragmentów z Biblii:

  • Zrzuć swą troskę na Pana, a On cię podtrzyma” (Pr 55, 23),
  • Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1 P 5, 7),
  • Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28).

Także w naszych czasach sam Jezus w wielu objawieniach uczy nas takiej właśnie postawy. Ojca Dolindo nauczył bardzo ważnej modlitwy: „Jezu, Ty się tym zajmij”, a w innym współczesnym objawieniu Jezus prosi nas, abyśmy nauczyli się przynosić Mu problemy, a nie rozwiązania. Od rozwiązań jest On. Skoro więc przynosimy na ołtarz w darze nasz problem, nie powinniśmy już zbytnio nim się zajmować, tylko z ufnością oczekiwać rozwiązania i swoje życie przeżywać tak, jakby problem już był rozwiązany. Bóg jest dobry, zależy Mu na nas i wie, co robi.

Już za chwilę rozpocznie się Msza święta, w czasie której będziesz mógł złożyć ofiarę duchową z twojego życia. Ofiarą jest coś, co cię kosztuje. Pomyśl, co robiłeś ze względu na Boga, a co było dla ciebie trudne? Pomyśl też, w czym jeszcze Bogu nie ufasz i gdzie próbujesz sam rozwiązywać swoje problemy, nie zostawiasz miejsca Bogu lub robisz to niezgodnie z Jego wolą? Najpiękniejszą ofiarą jaką możesz złożyć Bogu, jest ufne powierzenie całego twojego życia i wszystkich twoich problemów z wiarą, że nikt nie ma lepszych rozwiązań niż Bóg – czysta miłość. Na taką decyzję nie pozwalają nam często pycha i nieufność, które wynikają z grzechu pierworodnego. Jeśli jednak to zrobimy, to nie tylko złożymy Bogu piękną ofiarę duchową, ale jeszcze będziemy mogli doświadczyć interwencji Boga wynikającej z naszej wiary, spokoju serca i zaufania, że Bóg się wszystkim zajmie. Niech odwagi do takich decyzji dodadzą nam słowa Psalmu 131.

Panie, moje serce się nie pyszni *

i nie patrzą wyniośle moje oczy.

Nie dbam o rzeczy wielkie *

ani o to, co przerasta me siły.

Lecz uspokoiłem i uciszyłem moją duszę; †

jak dziecko na łonie swej matki,*

jak ciche dziecko jest we mnie moja dusza.

Izraelu, złóż nadzieję w Panu, *

teraz i na wieki.