315641496_680796193567012_3797575853996150011_n

Gratulacje dla młodzieży!

Pragniemy serdecznie pogratulować dwóm naszym ministrantom. Frankowi, który ukończył kurs lektorski oraz Sewerynowi, który przyjął promocję na ceremoniarza z rąk JE ks. bp. Ryszarda Kasyny.

Trzeba również wspomnieć, że nasza młodzież w ostatnim czasie brała udział w warsztatach dla świadków i muzycznych organizowanych przez Wydział Duszpasterski Kurii Diecezjalnej w Pelplinie.

Dziękujemy za Wasze zaangażowanie!

315212539_679058270407471_2813136838278377980_n

Msza za Ojczyznę

11 listopada o godz. 11:00 w naszym kościele odprawiona została Msza św. za Ojczyznę, której przewodniczył ks. Dziekan Grzegorz Kielas, a homilię wygłosił ks. Ireneusz Lehmann.

Modlitwa za Ojczyznę – ks. Piotr Skarga SJ

Boże, Rządco i Panie narodów, z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać, a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej, błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna chwałę przynosiła Imieniowi Twemu, a syny swe wiodła ku szczęśliwości.

Wszechmogący wieczny Boże, spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i ludowi Twemu, swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie.

Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje, rządy kraju naszego sprawujące, by wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

313027862_671745347805430_8736052394563330211_n

Spotkanie ze Świętymi

W poniedziałkowe popołudnie poprzedzające uroczystość Wszystkich Świętych zaprosiliśmy wszystkie dzieci do naszego parafialnego kościoła na Spotkanie ze Świętymi.

Dzieci mogły wziąć udział w konkursie na najpiękniejszy strój świętego i anioła. Całość nabożeństwa uświetniła schola Margaretki, a radości dodał nam wspólne uwielbienia Boga tańcem.

Dziękujemy wszystkim dzieciom za przybycie i zaangażowanie! Wielkie podziękowania składamy również scholi oraz dorosłym, którzy zaangażowali się i pomogli przygotować Spotkanie ze Świętymi!

OFIARA CIERPIENIA. DLACZEGO CIERPIMY?

Jednym z największych duchowych darów jakie możemy złożyć Bogu na każdej Mszy świętej podczas ofiarowania jest nasze cierpienie. Cierpienie to niezwykle trudny, delikatny i bardzo często źle rozumiany temat, nawet przez osoby wierzące. Dlatego tym bardziej chcemy dziś nauczyć się patrzeć na cierpienie po chrześcijańsku i odkryć, w jaki sposób Msza święta może pomóc nam właściwie przeżywać to, co dla nas trudne, a jednocześnie jak my możemy pomóc Jezusowi, łącząc z Nim nasze cierpienie.

Punktem wyjścia dla wszystkiego, co powiemy o cierpieniu musi być fundamentalna prawda, że Bóg jest miłością, co oznacza, że wszystko co Bóg czyni i czego nie czyni, wynika wyłącznie z miłości. Bóg jest czystą miłością, a więc nie ma w Nim ani odrobiny zła, czy pragnienia naszej krzywdy. Dlatego nie możemy winić Go za nasze cierpienie. Cierpienie i śmierć, których doświadczamy – jak uczy Słowo Boże – weszły na nasz świat za sprawą diabła i są skutkami grzechu pierworodnego.

Skoro zatem to nie Bóg stoi za naszym cierpieniem, to czy Ten, który jest Miłością i który jest wszechmocny, nie mógłby usunąć cierpienia, aby żyło nam się lepiej?

Bóg chce nam pomóc i robi to, a pierwszym sposobem, w jaki nam pomaga jest wyjaśnienie przyczyn naszego cierpienia i nauka, co mamy robić w poszczególnych sytuacjach. Przyjrzyjmy się więc najważniejszym przyczynom naszego cierpienia i zobaczmy, co Bóg nam proponuje jako lekarstwo.

Jedną z przyczyn cierpienia jest nasz własny grzech. Cierpimy ponieważ grzeszymy, czyli z powodu naszej nieufności i pychy nie przestrzegamy Bożych przykazań. Kiedy więc korzystamy z życia niezgodnie z Jego instrukcją obsługi i szukamy szczęścia na własną rękę, odłączamy się od doświadczania miłości Boga oraz ranimy siebie i innych, nawet jeśli tego od razu nie widać. Bóg z miłości do nas pozwala nam wtedy ponosić konsekwencje naszych wyborów (co my nazywamy cierpieniem), abyśmy sami na sobie przekonali się, gdzie jest prawdziwe szczęście.

Co zrobić, by przestać wtedy cierpieć? Odpowiedź jest prosta. Wystarczy tak jak syn marnotrawny wrócić do Boga, aby odkryć, że nic co stworzone nie zaspokoi głodu naszego serca. Co ma do tego Msza święta? Otóż sama spowiedź jest darowaniem naszych grzechów i powrotem do Boga. Lecz są w nas dalej konsekwencje naszej grzeszności, czyli słaba wola, złe przyzwyczajenia i pustka serca. Potrzebujemy wtedy pokarmu, który będzie karmił nas miłością i zmieniał od środka. Walcz wtedy o udział we Mszy świętej, a jeśli ten udział cię kosztuje, wszystkie te trudy składaj jako swój dar podczas ofiarowania. Jest to jeden z najpiękniejszych prezentów, jakie możesz złożyć Bogu, a On sam odwdzięczy się łaską zjednoczenia z Nim w Komunii świętej, by cię ustrzec od dalszych grzechów, będących powodem twoich cierpień.

Drugą przyczyną jest cierpienie ze względu na grzeszność innych. Kiedy w rodzinie ojciec jest alkoholikiem, konsekwencje ponosi cała rodzina. Bardzo często w naszym życiu doświadczamy właśnie takiego niezawinionego cierpienia. Co wtedy robić? Ponieważ zazwyczaj nie da się od razu usunąć przyczyn takiego cierpienia, Bóg chce pomóc na dwa sposoby: chce dać siły, aby poradzić sobie z tym cierpieniem oraz chce się również posługiwać nami, byśmy modlili się za tych, którzy nas krzywdzą, wypraszając im łaskę nawrócenia.

Kiedy doświadczasz cierpienia przez grzech innych osób, Msza święta jest jednym z najlepszych miejsc, by czerpać duchowe siły. „Zrzuć swą troskę na Pana, a On cię podtrzyma” oraz „Przyjdźcie do mnie utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię” – mówi Słowo Boże. Każde nasze cierpienie, które łączymyz Jezusem jest przez Niego wykorzystywane jako potężna moc wyciągająca ludzi z rąk złego ducha. Chodzi tylko o to, by nauczyć się ofiarowywać Mu to cierpienie, a więc nie cierpieć jak „poganin” lub mówiąc dosadniej – „jak bydlę”. Kiedy więc ktoś wyrządza ci krzywdę lub jest jakaś sytuacja, na którą nie masz wpływu, mów wtedy w sercu: Jezu, ofiaruję Ci moje cierpienie. A gdy uczestniczysz w Mszy świętej, podczas momentu ofiarowania spróbuj zebrać wszystkie te decyzje, które podjąłeś i jeszcze raz oddaj je Jezusowi.

Co się wtedy dzieje z naszą ofiarą? Bóg przyjmuje nasze cierpienie, podobnie jak przyjął ofiarę Jezusa na krzyżu i zrobi z nim to, co w planach Jego Opatrzności będzie najlepsze. Z każdego cierpienia złożonego dla Jezusa rodzi się coś dobrego. Z każdej śmierci złączonej z Nim rodzi się życie. Pisze o tym św. Paweł – „Jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że razem również z Nim żyć będziemy” (Rz 6,8).

12

Cała trudność polega więc na tym, aby wszystko robić razem z Jezusem i ze względu na Niego. To właśnie miał On na myśli, gdy mówił: jeżeli ktoś chce być moim uczniem, lecz nie bierze swojego krzyża – nie jest mnie godzien. Takiego właśnie przeżywania cierpienia chce nas nauczyć Msza święta. Każda Eucharystia to Pascha, czyli przejście Jezusa ze śmierci do życia, do którego możemy się dołączyć również my i na tym skorzystać. Bez względu na to, czy cierpimy z powodu naszej lub czyjejś grzeszności, czy też cierpimy bo kochamy, bądź też cierpimy z powodu jakiegoś dopustu Boga, aby objawiły się przez to większe rzeczy. Pomyśl dziś o tym, co cię boli, podziel się tym z Jezusem i złóż to na ołtarzu podczas Mszy świętej, która za chwilę się rozpocznie. Poproś też Jezusa, aby pozwolił ci zdiagnozować przyczynę twoich cierpień i nauczył łączyć swoje cierpienia z Nim w codzienności, aby będąc złączonym z Nim na krzyżu, doświadczyć również złączenia w radości zmartwychwstania.

OFIARA PUSTYCH RĄK

W ostatnich katechezach poznaliśmy dwa rodzaje duchowych ofiar. Pierwszym z nich jest ofiara z mojej własnej woli, kiedy ze względu na Jezusa chcę postępować w swoim życiu tak, jak On tego chce i dlatego świadomie rezygnuję ze swoich rozwiązań niezgodnych z Ewangelią lub z wolą Boga, choć nieraz dużo mnie to kosztuje. Drugim rodzajem ofiar są ofiary z mojego życia, kiedy w różnych okolicznościach życia trwam w decyzji: Panie, moje życie jest Twoje, czyń ze mną to, co chcesz, ufnie się Tobie powierzam, wiem, że jesteś samą Miłością i dlatego z wielką wiarą przynoszę Ci wszystkie moje problemy, a rozwiązania zostawiam Tobie.

Dziś chcemy się zająć kolejnym rodzajem ofiar – ofiarami pustych rąk, kiedy mamy wrażenie, że nie mamy Bogu nic do zaoferowania. Skąd taki pomysł, że możemy nie mieć Bogu co dać? Otóż, kiedy człowiek rozwija się duchowo, jest wytrwały w modlitwie i poznaje przez to Boga oraz samego siebie, coraz bardziej zdaje sobie sprawę z bezmiaru Bożej miłości, a jednocześnie z ogromu swojej nędzy. W naszych sercach rodzi się wtedy pytanie: Panie Boże, czy ja, Twoje dziecko, mam coś wartościowego, co mogę Ci dać? Przecież wszystko jest Twoje… Mamy wtedy wrażenie, że stajemy przed Bogiem z pustymi rękami i nie mamy czym się odpłacić za wszystko, co On nam wyświadcza; że jedyne co mamy do zaoferowania to nasza nędza, poczucie niegodności oraz bezradność, że nic więcej prócz szczerych chęci nie możemy dać. Czy taka ofiara może się Bogu podobać?

Odpowiedź brzmi „TAK” i okazuje się, że doświadczenie pustych rąk i naszej nędzy, którą chcemy ofiarować Bogu w darze, to z perspektywy Boga jeden z najlepszych prezentów. Przyjrzyjmy się temu bliżej i zastanówmy się, co Bogu może się podobać w takich prezentach, które dla nas kompletnie nie wydają się prezentami.

Przypomnijmy treść pierwszego błogosławieństwa, które Jezus zostawił nam w Ewangelii jako szczyt doskonałości chrześcijańskiej. Brzmi ono: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie” (Mt 5,3). Kto to jest „ubogi w duchu”? To człowiek, który odkrył, że wszystko mau Boga, natomiast sam z siebie nie ma nic. Wiemy już, że nie jest łatwo dojść do takiej postawy, bo po grzechu pierworodnym wciąż zbyt dużo przypisujemy sobie i czujemy się panami własnego życia. Jeśli przybliżamy się do Boga, to jak wspomnieliśmy wcześniej, mając więcej światła coraz bardziej odkrywamy Jego dobroć i naszą nędzę, aż do chodzimy do wniosku, że jedyne co mamy do zaoferowania Mu, to poczucie własnej słabości, niegodności, nasze grzechy, porażki i upadki.

Takie doświadczenie przeżyła kiedyś siostra Faustyna. W swoim dzienniczku pisała tak: „Pod koniec pierwszego roku nowicjatu zaczęło się ściemniać w duszy mojej. Nie czuję żadnej pociechy w modlitwie, rozmyślanie przychodzi mi z wielkim wysiłkiem, lęk zaczyna mnie ogarniać.

Wchodzę głębiej w siebie i nic nie widzę prócz wielkiej nędzy”.

„Po Komunii św. usłyszałam te słowa: […] Widzisz, czym jesteś sama z siebie, ale nie przerażaj się tym. Gdybym ci odsłonił całą nędzę, jaką jesteś, umarłabyś z przerażenia. Jednak wiedz o tym, czym jesteś. Dlatego, że tak wielką nędzą jesteś, odsłoniłem ci całe morze miłosierdzia mojego”. I dodaje Faustyna: „Bez Ciebie jestem słabością samą, bez łaski Twojej czym jestem, jak nie otchłanią nędzy mojej. Nędza jest moją własnością”. (Dz 23)

Po tym trudnym i bolesnym odkryciu ludzkiej nędzy jako konsekwencji grzechu pierworodnego zaskakujące jest to, co Faustyna usłyszała od Jezusa, który dał jej jasne wskazówki, co myśli o naszej nędzy i co mamy z nią robić. Czytamy w Dzienniczku:

„Dziś powiedział mi Pan: […] Miłosierdziu mojemu nie przeszkadza nędza twoja. Córko moja, napisz, że im większa nędza, tym większe ma prawo do miłosierdzia mojego. A Jezus rzekł: Jestem dla ciebie miłosierdziem samym, przeto proszę cię, ofiaruj mi nędzę i tę niemoc swoją, a ucieszysz tym serce moje” (Dz 1182).

Skoro więc sam Jezus prosi nas, abyśmy ofiarowali Mu naszą nędzę, najlepszą okazją do tego jest właśnie moment ofiarowania podczas Mszy świętej. Właśnie wtedy możemy wyznać Bogu: „Panie Jezu! Bez Ciebie jestem nikim i nic nie mam, tylko grzech i nędzę… Ty znasz mnie lepiej niż ja sam i dlatego widzisz zarówno moje szczere pragnienia pójścia za Tobą, upadki i słabości. Chciałbym Ci dać więcej, ale tylko na tyle mnie stać. Staje więc przed Tobą z pustymi rękami i daję Ci do dyspozycji wszystko, co stanowi we mnie moją nędzę. Wierzę, że gdy uznaję przed Tobą moją niemoc, gdy czuję się słaby i całkowicie zależny od Ciebie, Ty z radością przyjmujesz moją ofiarę pustych rąk, bo nic nie cieszy Cię tak bardzo jak moje stanięcie w prawdzie o sobie oraz wiara w to, że Ty mnie kochasz i przyjmujesz pomimo mojej niedoskonałości. Dlatego z ufnością składam Ci dziś moją nędzę i wierzę, że w Twoich oczach jest to jeden z najpiękniejszych prezentów, jakie mogę Ci dać. Jakże hojnie Pan Bóg obdarowuje ludzi, którzy czują się ubodzy w duchu, bo w ich puste ręce może wtedy włożyć swoje prezenty. Na tym polega właśnie cud Mszy świętej, która jest miejscem bosko-ludzkiej wymiany. Przychodzimy na nią jako niedoskonali, bez godnych Boga darów, z całą naszą nędzą. Wystarczy jednak, że damy Jezusowi nasze puste ręce wypełnione nędzą, a On sam weźmie ją, dając nam w zamian siebie samego w Komunii Świętej. Włoży w nasze puste ręce swoją miłość, abyśmy mogli kochać Go coraz mocniej. A ponieważ jest to proces, który może trwać nawet lata, nie rezygnujmy z częstej Eucharystii, tylko jak najczęściej składajmy Mu naszą nędzę i szczere chęci, otrzymując w zamian dar doskonały – Jego serce, które stanie się naszym sercem.